Prawie dwa lata temu założyłam tego bloga. Chciałam się "wypisać", wywalić z siebie wszystko, co mi leżało i dochodzić do siebie po drugiem epizodzie. Udało się to bez bloga. Dziś weszłam tu z zamiarem skasowania tego wszystkiego. Po dłuższej chwili pomyślałam:" A dlaczego? Ze strachu? Wujek Google i tak wszystko zapamięta". Boję się, że trafi tu ktoś, kto mnie zna, a kto nie wie, nie zna mojej historii. Nie daj Boże ktoś z nowej pracy. Choć w sumie to mało prawdopodobne. Zresztą jakie to ma znaczenie. Już się chyba nie boję tak jak kiedyś.
W ogóle dużo się zmieniło przez te dwa lata. Po wyjściu ze szpitala wróciłam do pracy jak już wspomniałam i wszystko było ok. Skończyłam staż i po miesiącu znalazłam kolejną pracę. Świetne towarzystwo, praca mierna, zarobki głodowe. Dlatego po roku zdecydowałam się na zmianę i jestem tu gdzie jestem.
Cały czas biorę leki. Już się nie łudzę, że bez nich dam sobie radę. Choć owszem, pewnie bym dała, ale kolejny epizod przyszedłby prędzej czy później. To tylko kwestia czasu. Na szczęście są tak dobrane, że prawie nie odczuwam ich działania. A może to tylko pozory, nie wiem.
Już nie śpiewam. Ostatni koncert miałam w lutym, po wyjściu ze szpitala. Przez pewien czas miałam w sobie motywację, że działać muzycznie, ale potem mój gitarzysta wyjechał i nie było z kim grać. Od tamtego czasu była raz na jam session, ale jakoś mi nie poszło to śpiewania. Zestresowałam się i nie pokazałam na co mnie naprawdę stać. A szkoda, bo muzycy byli zawodowi. Nie wiem, może coś się jeszcze znajdzie, może coś popróbuje. Póki co jednak zbyt mocno poświęcam się nowej pracy.
Na dziś to tyle. Postaram się pisać częściej. Może ktoś zacznie czytać:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz