niedziela, 29 stycznia 2012

14 sierpnia 2011


Wróciłam dziś do Wielkiego Miasta. Cały weekend spędziłam z rodzicami. Wpadła też Pierwsza K.
Jestem trochę spokojniejsza. Dalej boję się, że w pracy wiedzą, że odwiedzałam swego czasu poradnię zdrowia psychicznego, ale teraz wiem też, że przesadzam ze swoimi obawami. Jak zwykle zresztą. Wszyscy mówią: ”Nie daj się wpędzić w kanał choroby. Świetnie sobie radzisz, nie poddawaj się.” Jest w tym coś. Nie zmienia to jednak faktu, ze strasznie się boję. Taka już moja natura. Zresztą jak mam się nie bać, jeśli mam doświadczenia, jakie mam.
Gdy brałam jeszcze leki i mieszkałam w B., poszłam prywatnie do neurologa, bo coś dziwnego działo się z moją lewą dłonią. Skierował mnie tam lekarz pierwszego kontaktu. Poszłam prywatnie, bo państwowo musiałabym czekać wieczność. Neurolog był miły do momentu aż powiedziałam, że przyjmuję neuroleptyki. Wtedy stwierdził, że jedząc w niedzielę za mocno się podpieram i to pewnie dlatego cierpnie mi ręką. Dostałam receptę, a na niej… lek na zgagę! Cudownie. Nie miałam siły z nim gadać i nie chciałam.
Dlatego mimo wszystko boję się iść do pracy i nie wiem, co robić. Najlepiej chyba po prostu pracować jak gdyby nigdy nic. Musi być dobrze. Nie ma innej opcji. Poza tym dziś widziałam chyba najpiękniejszą tęczę w moim życiu. Przecinała w poprzek całe ciemnogranatowe niebo. Wszyscy ludzie wyciągnęli aparaty, co też uczyniłam i ja. Zdjęcie nie wyszło, ale pojawił się na mojej twarzy uśmiech. Musi być dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz