niedziela, 29 stycznia 2012

17 września 2011


Znam T. od szkoły podstawowej. Chociaż nie jest jedyną moją przyjaciółką, zawsze o wszystkim dowiadywała się pierwsza. Gdy wyprowadziła się z C. do Wielkiego M. pisałyśmy do siebie listy (tak, tak na papierze!) nakrapiane łzami. Gdy się po raz pierwszy poważnie zakochałam, T. była pierwszą osobą, której o tym powiedziałam. To samo zrobiłam też dziś z moimi wypocinami.
Zawsze lubiłam pisać. Chyba nawet bardziej dla siebie niż dla innych. T. zawsze wspomina jak nasza nauczycielka od polskiego zalewała się łzami nad moimi wypracowaniami. Innymi słowy T. zawsze mi we wszystkim kibicuje, a po pijaku zawsze wyznaje miłość. Pewnie dlatego uczyniłam ją pierwszym czytelnikiem tego pamiętnika.
Wnioski były dwa: trzeba pisać dalej i drugi, taki mój osobisty: czy moi przyjaciele znają mnie naprawdę? Pierwsze co usłyszałam to to, że T. zobaczyła mnie inną niż taką jaką zawsze znała, z jaką już przecież sporo czasu mieszka. T. nie sądziła też, że muzyka jest aż tak dla mnie ważna. Wiedziała, że ją lubię, ale nie że to taka wielka część mojego życia. Cóż, może ludzie widzą w nas tylko to co chcą zobaczyć albo to my pokazujemy każdemu inną kawałek siebie?
Tak czy siak T. jak zwykle mi kibicuje. Kocham ją. No i oczywiście piszę dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz